Opinia niepotwierdzona zakupem
GDYBY SHOUJO BYŁO SHOUNENEM
Wraz z kolejnymi tomami „Ranma” rozkręca się coraz bardziej. Jednocześnie ani na moment nie traci tego, czym urzekała od pierwszych stron i zapewnia tak samo dobrą, dynamiczną i zabawną rozrywkę, jak poprzednie odsłony serii. I przy okazji nadaje się zarówno dla fanów shounenów, jak i shoujo.
A to się zadziało! Shampoo wyzwała do walki Akane i… Teraz dziewczyna nic nie pamięta. Nie tylko walki, ale nawet ludzi w jej otoczeniu! Ba, co tam ludzi, nie może skojarzyć nawet swojego narzeczonego! Co z tego wyniknie? I czy Shampoo wykorzystać okazję, jaka się teraz nadarzyła?
„Ranma ½” po raz pierwszy pojawiła się na rynku w roku 1987, w Polsce zaś nakładem wydawnictwa Egmont na rynek trafiła w roku 2004. I ukazywała się nad Wisłą przez kolejne sześć lat, by przestać po tomie 28. Czyli po wydaniu ¾ całej serii. Od tamtej pory czytelnicy chyba już stracili nadzieję na poznanie całości przygód chłopaka, który pod wpływem wody zmienia się w dziewczynę (a może dziewczyny pod wpływem wody zmieniającej się w chłopaka? któż to wie), ale na szczęście JPF sięgnęło po tytuł, wydając zbiorczą edycję. Na razie doczekaliśmy się trzech z dwudziestu tomików, ale możemy przynajmniej cieszyć się, że tym razem seria doczeka się finału.
I dobrze, bo to naprawdę znakomity komiks. Nazywany czasem następcą „Dragon Balla”, skupiony wokół tematyki sztuk walki i ludzi się nimi zajmujących, z jednej strojny jest typowym shounenenm, komediowym bitewniakiem, który stawia na akcję, dynamiczne starcia i szybkie tempo, czasem serwując nam odrobinę łagodnej erotyki. Z drugiej jednak strony, mamy tu mnóstwo elementów typowych dla mang dziewczyńskich, czyli shoujo. Jest bowiem romans, jest lekkość, jest delikatność, a szata graficzna ma w sobie sporo szojkowych naleciałości. Do tego mamy tu do czynienia z opowieścią przygodową i fantastyką, a wszystko podane w łagodny, lekki i ujmujący sposób, sprawiający, że rzecz jest niemal familijną rozrywką.
Czyta się to świetnie, świetnie też ogląda, bo ilustracje, w swej prostocie i cartoonowości, z miejsca kupują czytelnika. Nic zatem dziwnego, że doczekała się serii animowanej telewizyjnej, filmów kinowych i tych stricte na rynek wideo, a nawet filmu fabularnego, że o grach nie wspomnę. Wszystko to tylko pokazuje popularność i uznanie, jakimi cieszyła się – i cieszy nadal – „Ranma ½”. Kto zatem ceni sobie mangi, nie tylko shouneny, powinien po serię sięgnąć, bo po prostu jest tego warta. I dostarcza niezapomnianej zabawy, która poprawia humor i nie pozwala się nudzić ani przez chwilę.